Nie zabierajmy swoich narządów do nieba, tam nie są nam już one do niczego potrzebne a tu, na ziemi mogą uratować czyjeś życie

To będzie znowu smutna historia, z tragicznym zakończeniem.
Historia smutna bo prawdziwa.
Kolejna.

Przez blisko dwa tygodnie mieliśmy na oddziale młodego chłopaka, który trafił do nas po próbie samobójczej.
Mieliśmy, gdyż po kilkunastu dniach naszej opieki i leczenia został uznany za dawcę narządów.

W ostatnim, pożegnalnym liście napisał, że chciałby aby jego narządy trafiły do kogoś, kto ich potrzebuje do w miarę normalnego życia, w ogóle do życia. To bohaterski gest choć swoją decyzją postawił swoich rodziców w bardzo trudnej sytuacji.

Nawet jeżeli człowiek wyraźnie napisze o tym w liście czy swoim testamencie lub jeżeli nie zastrzeże w Poltransplancie, że nie wyraża zgody na pobranie organów po swojej śmierci to i tak zawsze dodatkowo pyta się o zgodę rodzinę.
Taki jest zwyczaj, sumienie nie pozwala lekarzom postąpić inaczej.
Można co najwyżej próbować przekonywać rodzinę do zmiany decyzji ale nie pobiera się narządów wbrew woli rodziny, czy wyraźnej dezaprobaty ze strony pacjenta jeszcze za jego życia, ja się przynajmniej z takim czymś nie spotkałam.


Stwierdzenie śmierci pnia mózgu nie jest proste i łatwe, decyzja nie przychodzi ot tak.
Jest to proces wieloetapowy, jest specjalnie powołana do tego celu niezależna komisja, obowiązują procedury, wykonuje się różne specjalistyczne testy i badania.
Cały proces jest rozłożony w czasie i trwa kilka godzin.
Jeżeli wszystkie te działania potwierdzają śmierć pnia mózgu to taka osoba uznawana jest za zmarłą. I trzeba tu zaznaczyć, że decyzja musi być podjęta jednomyślnie, nikt z komisji nie może mieć jakichkolwiek wątpliwości.
W końcu decyduje się o czyimś życiu bądź też śmierci, nie można się pomylić czy wydać takiej opinii pochopnie.
Wszystkie objawy i wyniki badań, testów są wnikliwie analizowane.

I choć trudno w to uwierzyć patrząc na pracę serca na monitorze nierzadko podtrzymywaną lekami czy na równy, spokojny i miarowy oddech, który jest zasługą działania respiratora to stwierdzenie śmierci pnia mózgu jest wyrokiem jednoznacznym.
Taka osoba nie żyje pomimo bijącego jeszcze serca ale i ono w końcu przestanie przecież bić.

Od momentu stwierdzenia śmierci pnia mózgu jest maksymalnie 24 h na ewentualne pobranie i przeszczepienie narządów drugiej osobie.
Liczy się czas, który powinien być możliwie jak najkrótszy.

Szczerze podziwiam rodzinę chłopaka, że zgodziła się na wypełnienie Jego ostatniej woli.
Z pewnością była to ich najtrudniejsza decyzja w życiu, którą będą pamiętali do końca swoich dni.
Dla rodziców nie ma nic gorszego niż pochowanie własnego dziecka.

Oni przeżywali wielką tragedią natomiast u sześciu ludzi w Polsce zatliła się iskierka nadziei na dalsze życie.

Zespół transplantacyjny pobrał 6 bardzo ważnych narządów, bez których człowiek nie potrafi funkcjonować a wszelkie rozwiązania ewentualnie zastępujące pracę tych organów są działaniami tylko tymczasowymi.

I oby Ci ludzie potrafili docenić to, co ofiarował im Ten chłopak, ofiarował im cząstkę siebie po to, aby oni mogli dalej żyć.

Teraz ktoś inny będzie oddychał Jego płucami.
W innym ciele będzie biło Jego serce.
Dzięki Jego nerkom jakieś dwie osoby przestaną jeździć co 2- gi dzień na Dializy.

Mam tylko nadzieję, że płuca nie trafiły do nałogowego palacza a wątroba i trzustka nie trafiły do nałogowego alkoholika.

Nie uważam, że takie osoby nie mają prawa do życia ale jest bardzo duże ryzyko, że oni te narządy "zmarnują" a są osoby bardziej potrzebujące, które docenią wielki dar jaki otrzymali i będą o siebie dbali wiedząc, że drugiej takiej szansy już być może nie dostaną.

Przykładów można by przytoczyć wiele bo oprócz tych sześciu ważnych dla życia organów o których wspomniałam wcześniej, pobrano jeszcze kilka innych, bez których co prawda można żyć ale mając przeszczepioną np. rogówkę życie staje się o wiele prostsze.

Bezsensowna śmierć tego chłopaka przyczyniła się do radości i nadziei u co najmniej sześciu osób.
Paradoks prawda?

Dlaczego napisałam, że bezsensowna śmierć?
Ponieważ dla nas, osób patrzących "z boku" zawód miłosny to nie jest powód to odebrania sobie życia, był młody, jeszcze by się zakochał, założyłby rodzinę i żyłby długo i szczęśliwie.
Natomiast On uważał inaczej, złamane serce oznaczało dla Niego koniec świata i istnienia.

Z tego co wiem, płuca trafiły do młodej dziewczyny chorej na mukowiscydozę.
Nie wiem kto jeszcze spośród tysięcy potrzebujących wygrał szczęśliwy los na loterii i dostał szansę na dłuższe życie.
Jednak mam nadzieję, że wszystkie przeszczepy się przyjęły i że narządy funkcjonują prawidłowo.

Zespół z Zabrza, który przeszczepiał płuca bardzo podziękował naszemu zespołowi lekarsko- pielęgniarskiemu za to, że były one utrzymane w tak dobrym stanie pomimo wentylacji mechanicznej przez te 12 dni.
To nasza zasługa.

Ten młody chłopak zdecydował się oddać komuś swoje narządy, nie chciał aby jego śmierć "poszła na marne", rodzice uszanowali Jego decyzję a my jedynie postaraliśmy się, aby wszystko jak najlepiej się udało.







Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji