Gwałt to psychicza i fizyczna napaść na kobietę

To będzie dla mnie trudne wyznanie.
Bardzo trudne i bardzo osobiste, szokujące.
Wyznanie, o którym wie tylko garstka ludzi, ludzi którym myślę, że mogę ufać.
Ktoś pomyśli "to dlaczego o tym piszesz"?
Przecież teraz dowiedzą się o tym wszyscy?
Wiem i zdaję sobie z tego sprawę.

Piszę o tym, nie dlatego żeby zwiększyć sobie liczbę czytelników ale dlatego, że być może komuś to pomoże w jakiś sposób przetrwać to, co i ja przeżyłam.

Dwukrotnie byłam ofiarą napaści seksualnej.

Na szczęście obydwie były nieudane ale i tak nie da się o tym zapomnieć.

Za pierwszym razem miałam ok. 13 lat.
Sprawca mnie znał, ja natomiast nie wiem kto to mógł być, było zbyt ciemno żebym mogła rozpoznać twarz a głos nie wydawał mi się znajomy.
Choć minęło tyle lat wciąż pamiętam co do mnie wtedy mówił.
- Znam cię, chodziłaś z Sanchem. Zawsze mi się podobałaś.
Tych słów nie zapomnę chyba nigdy.

Zdążyłam tylko raz wrzasnąć zanim zamknął mi usta ręką.
Próbowałam się oswobodzić ale tak naprawdę leżąc w pozycji horyzontalnej, z opuszczonymi do kolan spodniami, przywalona do ziemi tak naprawdę niewiele już możesz zrobić.
Na szczęście ktoś mnie usłyszał.
Przebiegło mi na pomoc dwóch panów.
Gdyby nie oni to byłoby po sprawie.
Sytuacja była beznadziejna.

Wiedzą o tym tylko jedna czy dwie osoby na całym świecie. Żadną z tych osób nie jest mój mąż ani nikt z mojej najbliższej rodziny.
Przepraszam was za to ale nie dałam rady wam o tym powiedzieć.

Druga sytuacja miała miejsce dobrych kilka lat później.
W szpitalu psychiatrycznym, w którym pracowały moje koleżanki a w którym ja też miałam pracować.
Był tam mały park, obok płynęła rzeczka.
Umówiliśmy się na ognisko.
Ale ja, jak to blondynka nie wzięłam bluzy a komarów była cała chmara, więc się wróciłam po tą bluzę.
Sama.
Dziewczyny dały mi klucz od swojego pokoju.
I po drodze spotkałam faceta? Chłopaka?
Nie zdążyłam mu się przyjrzeć.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w krzaki mówiąc:
- Chodź się zabawimy.
A mi jakby skrzydła urosły u ramion, wyrwałam się i zaczęłam uciekać.
Kieca (długa do ziemi) w górę i w nogi.
Śmiem twierdzić, że w całym swoim życiu tak szybko nie biegłam.
Biegłam niczym hart na wyścigach.
Wiem, może trochę śmiesznie to brzmi ale mi nie było do śmiechu, z nerwów nie mogłam trafić kluczem do zamka a on był tuż, tuż.
Gonił mnie.
Jakoś mi się udało wejść do środka ale nie mogłam się uspokoić, z nerwów cała się trzęsłam, odpalałam jednego papierosa od drugiego, trwało to dobre pół godziny aż mój przyszły mąż dowiedziawszy się, że pół roku temu w tej samej rzeczce, nad którą mieliśmy mieć ognisko znaleźli martwą dziewczynę z niepokoju zaczął mnie szukać.

Wtedy postanowiliśmy sobie, że nasze nogi na terenie tego szpitala już nigdy nie staną.
Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy.
Kontakty z moimi koleżankami niestety mocno osłabły.

Gwałt czy próba gwałtu to psychiczna i fizyczna napaść na kobietę.

Gdyby nie pierwszy przypadek być może inaczej zareagowałabym na drugą napaść.
A tak poczułam się znowu jak ofiara i instynktownie zaczęłam uciekać.
Dlaczego o tej pierwszej sytuacji nie powiedziałam mojej rodzinie?
Czy później mojemu mężowi?
Bo się bałam, wstydziłam.
Bo nie wiedziałam jak zareagują.
Chociaż nie byłam niczemu winna to i tak nie chciałam o tym mówić.
Ale to nie ja powinnam się wstydzić, ja nic złego nie zrobiłam.
Jedyna moja wina jest taka, że byłam w obu tych przypadkach w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie.
Choć śmiem twierdzić, że w pierwszym przypadku sprawca za mną szedł, to konkretnie moja osoba była jego celem.
Natomiast w drugim przypadku byłam osobą przypadkową, sprawca czekał przyczajony w krzakach, miałam pecha, padło na mnie.

To wróciło po latach ponieważ od jakiegoś czasu głośno w mediach o ustawie aborcyjnej.

W związku z tym, zastanawiam się czasem czy gdyby doszło do któregoś z tych gwałtów i gdybym zaszła w ciążę, czy byłabym w stanie urodzić dziecko?

A jeżeli tak to czy byłabym w stanie go kochać wiedząc ile zła, wstydu i upokorzenia przeżyłam przy jego poczęciu?

Czy mój mąż kochałby je jak własne?

Jeżeli zaszłabym w ciążę jako 13 latka to gdzie i kim byłabym w tej chwili?
Nadal na utrzymaniu rodziców?
Państwa?
W domu samotnej matki?

Na żadne z tych pytań nie znam odpowiedzi.
Na każde pytanie odpowiem...
Nie wiem.

Za pierwszym razem zostałam uratowana, za drugim razem uciekłam a jeżeli miałby się zdarzyć trzeci raz to przysięgam, że rozpieprzę facetowi nos albo oberwie w splot słoneczny tak, że go zatka z wrażenia.
Koniec z atakami na moją osobę to postanowiłam sobie już dawno.

Wiem, że w porównaniu z wieloma dziewczynami czy kobietami i tak miałam dużo szczęścia że skończyło się tak, jak się skończyło.
Ale wkurza mnie to jak słyszę, że dziecko z gwałtu to Dar Boży i kobieta powinna urodzić czy tego chce czy nie.
Mówią to księża, mężczyźni i może nawet niektóre kobiety które z gwałtem czy próbą gwałtu nie miały nigdy do czynienia.

Jestem ciekawa czy gdyby taka sytuacja spotkała ich, czy kogoś z ich rodziny to czy diametralnie nie zmieniliby swojego zdania na ten temat.
Tak jak pisałam na początku wie o tym tylko garstka ludzi.
Zdaję sobie sprawę, że mojego bloga czyta moja rodzina, rodzina mojego męża, moi znajomi, może nasi wspólni znajomi.

Wiele osób teraz pewnie myśli, że oszalałam pisząc o sobie tak bardzo osobiste rzeczy.
Pewnie zaczną się teraz dziwne spojrzenia i gadanie za plecami.
Ale ja mam to gdzieś, już nie jestem w tym wieku żeby się tym przejmować.
Cieszę się, że jednak zdecydowałam się o tym napisać, mimo wszystko.
O pewnych sprawach łatwiej jest napisać niż mówić.

Dziewczyny, to nie wasza wina.
Pamiętajcie o tym.
Facet myśli, że jest panem świata i że wszystko mu wolno.
Gówno prawda.
Nie pozwólcie na to.
To jest karalne.
Jak facet musi sobie ulżyć to niech nie robi drugiemu człowiekowi krzywdy, jeżeli ta druga osoba się na to nie zgadza, tylko niech idzie w krzaki, i niech sam sobie "zrobi dobrze", niech samodzielnie da upust swoim niepohamowanym seksualnym żądzom.



Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji