Czy pielęgniarki to bezduszne roboty? Czy pacjent to człowiek, ciało a może przypadek medyczny?

Kiedyś, lata temu jak miałam praktyki pielęgniarskie nie raz spotkałam się z mówieniem o pacjentach nie jak o żywym, czującym i słyszącym wszystko człowieku, ale jak o przypadku medycznym.
Zaczynał się obchód lekarski i padały słowa: "tu leży wyrostek, a tu pęcherzyk".
Lekarze rzadko rozmawiali z pacjentami, bardziej rozmawiali między sobą "zrobimy dzisiaj USG" bądź też wydawali dyspozycje pielęgniarce "musimy dzisiaj zmienić opatrunek". Jakby pacjent spał na obchodzie to nawet nie wiedziałby, co danego dnia go czeka.
Pamiętam, że takie zachowanie strasznie mnie to raziło i tak jest do dzisiaj.
Pacjent ma prawo do informacji na temat swojego stanu zdrowia, dalszego leczenia a już tym bardziej ma prawo do traktowania go jak człowieka, a nie jak przypadek medyczny, czy po prostu chore ciało, które wymaga naprawy.


Później, jak zaczęłam swoją pierwszą pracę na mojej ukochanej Chirurgii Ogólnej, na której nota bene przeszłam prawdziwą szkołę mojego pielęgniarskiego życia sytuacja była o niebo lepsza choć i tu, lekarze nie zawsze znajdowali czas na rozmowę z pacjentem, a określanie pacjenta w jego obecności jako przypuśćmy ostra trzustka a nie pan Nowak również się zdarzało.

Traktowanie pacjenta jako ciało czy przypadek medyczny jest okrutne.
Pacjent to nie tylko chore ciało, które trzeba naprawić. Potrzebuje on również zrozumienia, uśmiechu i życzliwego podejścia personelu medycznego.

Jak już wcześniej pisałam aktualnie pracuję na Intensywnej Terapii i tak naprawdę to ten właśnie oddział może być największą wylęgarnią bezdusznych robotów czyli takich, które nie muszą się liczyć z odczuciami pacjenta. A może być tak dlatego, że przebywający tu pacjenci to osoby przeważnie nieprzytomne albo na granicy świadomości więc teoretycznie po co zawracać sobie głowę uśmiechem, mówieniem do pacjenta, odgadywaniem jego potrzeb, traktowaniem go jak człowieka? Przecież on i tak nie będzie tego pamiętał, w dodatku rzadko kiedy nam odpowie.
Jednak mój oddział taki nie jest.
Tutaj pacjent nie jest tylko ciałem czy przypadkiem medycznym, jest człowiekiem. Tu informuje się pacjentów o tym, co go w danej chwili czeka.
Podchodząc do każdego pacjenta, nawet nieprzytomnego informuję go, że przykładowo muszę go na chwilę położyć na płasko żeby móc mu zmierzyć OCŻ a to badanie powie nam, czy pacjent jest przewodniony i w związku z tym potrzebuje dostać leki moczopędne czy wręcz odwrotnie, jest odwodniony i potrzebuje przetoczenia dodatkowych kroplówek, że przykładowo muszę go ukłuć w palec aby móc zmierzyć poziom cukru w jego krwi.
Nie,  nie tylko ja tak postepuję.
Dla pacjenta nie ma chyba nic gorszego, niż nagłe ukłucie igłą nie wiadomo skąd, od kogo i w jakim celu. To nieludzkie, brutalne i nie powinno mieć miejsca.
Z kolei uśmiech, życzliwość i miłe słowo niejednokrotnie miewa na pacjenta moc uspokajającą.

Jednak nie ma co ukrywać, że zazwyczaj to dana sytuacja zmusza nas do bycia robotami.
Ciągle oczekuje i wymaga się od nas więcej i więcej, szybciej i szybciej, wszystko na już a najlepiej na wczoraj. Doprawdy trudno czasami nie odnieść wrażenia, że w ochronie zdrowia pracuje się na akord. Najlepiej jakbyśmy nic nie jedli i nie pili bo wtedy nie trzeba również korzystać z toalety.
W sytuacji, gdy na oddziale coś się dzieje wówczas mimowolnie się temu poddajemy ale czasem, jeżeli pewne czynności można przełożyć na później, wówczas staramy się z tym walczyć choć mówiąc szczerze, to z różnym skutkiem a nasze potrzeby też są ważne, bo jeżeli ktoś z nas zasłabnie z głodu to kto się zajmie pacjentami czy poleci na inny oddział na reanimację? Niejedna z nas miała w pracy zawroty głowy, mroczki przed oczami czy głodowe skurcze żołądka z efektem dźwiękowym, przypominającym odgłosy burzowych grzmotów za oknem.


To, czy staniesz się bezdusznym robotem w dużej mierze zależy też od tego, z kim pracujesz i jaka atmosfera panuje w twojej pracy. Jeżeli masz fajny zespół, dobrze się razem dogadujecie i choćby nie wiadomo jak było ciężko to żartujecie i rozmawiacie ze sobą, a w codziennej pracy wzajemnie sobie pomagacie i uzupełniacie, wtedy nic nie jest straszne, raczej nie grozi ci przybranie kamiennej maski bez wyrazu. Jeżeli natomiast masz kiepski zespół, nie możecie wzajemnie na siebie liczyć i każdy sobie rzepkę skrobie to mówiąc krótko, masz przechlapane. Szczerze współczuję.

Już na samym początku mojej drogi zawodowej postanowiłam sobie, że nigdy przenigdy żaden pacjent nie będzie dla mnie przypadkiem i konsekwentnie staram się to realizować a jeżeli mimo wszystko tak się kiedyś stanie, to będzie oznaczało jedno, właśnie oto stałam się całkowitym robotem, którym nigdy w życiu nie chciałam być.
Robotem z kamienną twarzą i bez jakiegokolwiek cienia uśmiechu.
Robotem bez empatii, współczucia dla chorego człowieka.
Robotem, który ma w nosie potrzeby pacjenta jako człowieka i który już nie będzie pytał pacjenta jak się dzisiaj czuje.
Robotem bez uśmiechu, który nie ma ani czasu ani ochoty na żarty z pacjentami.

Półrobotem czasami jestem, to fakt ale nie mogę być takim bezuczuciowym robotem i... nie chcę.
Chcę być dobrą pielęgniarką i mam nadzieję, że moja całkowita taka dogłębna mechanizacja, która z mojego serca uczyni twardą stal a z mojego uśmiechu stworzy kamienną maskę jednak nie nastąpi.
Mam to szczęście, że zarówno w mojej poprzedniej jak i aktualnej pracy trafiłam na wspaniały zespół.

Najważniejsze to pozostać w swojej pracy człowiekiem choć z różnych powodów nie zawsze to przychodzi lekko, łatwo i bez wyrzeczeń.
W razie dostrzeżenia u siebie pierwszych objawów przypominających bezdusznego robota warto pomyśleć sobie "Czy ja bym chciał/chciała aby mnie traktowano tak, jak ja traktuję innych?". To może pomóc, przynajmniej na jakiś czas.

Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji