Misie

Określenie "misie" może mieć wiele znaczeń, w zależności od dnia, nastroju, samopoczucia czy okoliczności.
Po moich dwóch ostatnich nocnych dyżurach pod rząd o których zamierzam wkrótce napisać, przez cały dzisiejszy dzień chodzę jakbym miała nogi spętane kajdanami, boli mnie głowa, jestem jakaś osłabiona i senna, w związku z tym mój dzisiejszy dzień określają głównie te trzy  "misie":

- nie chce misie,

- spać misie chce,

- nudzi misie.

Na to ostatnie "misie" postanowiłam coś zaradzić. 
W piątek zdechł na amen nasz komputer,  co znacznie utrudni mi prowadzenie bloga bo pisanie przez telefon choć oczywiście da się (tak własnie piszę ten tekst), to jednak jest mało wygodne przy zabawie czcionką czy pozycjonowaniu zdjęć w odpowiednim miejscu w tekście, jednak brak komputera ma też swoje zalety, gdyż postanowiłam nadrobić swoje czytelnicze zaległości a tych narobiło się sporo. Od bardzo dawna nie miałam książki w rękach a kiedyś była to moja wielka pasja i pochłaniałam je tonami.

Pomimo tych wszystkich dzisiejszych moich "misiów" wybrałam się do biblioteki na łowy i bez jakiejkolwiek walki z innym czytelnikiem zdobyłam trzy nowości oraz książkę, która mnie najbardziej ucieszyła a na którą polowałam co najmniej od roku, niestety ktoś ją wypożyczył i długo, długo nie oddawał.




Zobaczywszy, że książka pojawiła się w bibliotece natentychmiast do moich dzisiejszych "misiów" dołączyło jeszcze jedno, chce misie ... czytać.
Kiedyś, gdzieś widziałam cytat z tej książki:

''Jeśli uratowałeś jedno życie jesteś bohaterem, jeśli uratowałeś tysiące jesteś pielęgniarką"

Czy jakoś tak 😉 w każdym razie bardzo podobnie. Jest to cytat z książki Stephena Kinga o nader interesującym i trochę anestezjologicznie brzmiącym tytule "Przebudzenie". Zarówno cytat jak i tytuł niezmiernie mnie zaintrygował a i autora bardzo lubię.
Jak łatwo się domyśleć, z racji wykonywanego zawodu bardzo się napaliłam na przeczytanie tej książki. O czym jest fabuła? Tego jeszcze nie wiem, raczej nie mam w zwyczaju przeglądać streszczeń, bo to żadna radocha wiedzieć o co kaman, zanim jeszcze zacznie się czytać. Ta zasada nie dotyczy jednak autorów, których twórczości jeszcze nie miałam okazji poznać. W przypadku nie znanych mi autorów co nieco wolę się jednak dowiedzieć.

Zgadnijcie jaką książkę wybiorę jako pierwszą?  Tak tak, zgadliście 😊

Mąż znowu wyjechał w delegację, dziecię w swoim świecie nawet pewnie nie wie, że wróciłam już do domu, przez chwilę poczułam się jak stary, nikomu nie potrzebny ramol.
Komputer is dead więc nie obejrzę kolejnego odcinka mojego ulubionego mini serialu "Ucho prezesa" za to z wielką przyjemnością spędzę wieczór z książką no i może z lampką wina. Zapowiada się ciekawie a jak będzie? Zobaczymy ale myślę, że Stephen King mnie nie zawiedzie.

Kto wie, może nawet ulegnę pokusie i napiszę recenzję tej książki? Przyznaję, że byłaby to dla mnie nowość a ja lubię wyzwania.
Wy natomiast się dowiecie, czy warto poświęcić swój czas na przeczytanie tej książki :-)



Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji