Jak przegrałam walkę z moim własnym mózgiem
Dzisiaj jest Europejski Dzień Mózgu i mój mózg postanowił sprawić mi psikusa
Wróciłam do domu zmęczona po nocnym dyżurze, po drodze zrobiłam zakupy i hopla do łóżka na zasłużony odpoczynek.
Niestety moja głowa miała inne plany.
Mój mózg zbzikował, jakby chciał mi powiedzieć:
- No weeeź, nie bądź świnia, nie śpij, dzisiaj jest moje święto. Jeszcze jestem silny i młody, nie musisz spać, razem damy radę.
Aha, jasne, na pewno tak będzie
Po dwóch godzinach przekręcania się z boku na bok stwierdziłam dobra mózg, wygrałeś, zobaczymy jaki z ciebie chojrak.
Ok. 13:00 zadzwonił budzik, który nastawiłam kładąc się spać a ja już zdążyłam ugotować połowę obiadu, więc moje niespanie miało dobre następstwa.
Wypiłam już trzy kawy, na szczęście jeszcze nie czuję abym miała palpitację serca.
Jeszcze łażę, jeszcze snuję się po domu jak cień.
Momentami oczy mi się kleją, trzeba chyba poszukać jakichś zapałek, żeby podeprzeć ciężkie powieki bo teraz to już muszę wytrzymać do wieczora.
Innej opcji nie ma.
A wieczorem ja i mój silny, młody mózg padniemy jak przecinki.
Innej opcji nie ma.
Mayday, mayday chyba jest ze mną bardzo źle bo słyszę głosy w mojej głowie.
I tak oto przegrałam moją dzisiejszą walkę ze swoim własnym mózgiem
Komentarze
Prześlij komentarz
Dzięki za pozostawienie komentarza. Twój e-mail nie zostanie opublikowany.