Szpital to jedno wielkie siedlisko bakterii

Powszechnie wiadomo, że szpital to jedno wielkie siedlisko bakterii a na Intensywnej Terapii to mamy doprawdy wyjątkową, iście gwiazdorską plejadę różnych "zaraz".
Na OIT mamy wszystko co tylko może być.

Bardzo często mamy pacjentów z sepsą, zakażonych bakteriami przeróżnych szczepów.
Tacy pacjenci muszą być izolowani od reszty pacjentów.
Mamy dwie izolatki, na których leżą tacy właśnie pacjenci.

Kiedyś w szpitalach było "tylko" MRSA (groźny gronkowiec złocisty), WZW różnych typów, HIV czy AIDS, rzadziej zgorzel gazowa czy Legionella, miewaliśmy pacjentów ze świńską grypą ale od dosyć dawna pojawiają się u nas też pacjenci z Clostridium Difficile, KPC, VRE i New Delhi.





 Te wszystkie nowe bakterie to wynik postępu cywilizacji ale przede wszystkim wynik nadużywania antybiotyków, które łykamy nawet wtedy, kiedy nie są one niezbędne.
Czasem antybiotyki traktowane są jak cukierki, żeby się szybko wykurować bierzemy antybiotyki, które zostały nam po poprzedniej kuracji.
Bakterie się mutują i potem jest już duży problem bo antybiotyki nagle przestają działać tam, gdzie jeszcze kilka lat temu z powodzeniem leczyły różne zakażenia.


I choćby pacjent miał najgorszą zarazę na świecie nikt nie pozostawi go bez opieki.
My, cały zespół lekarsko- pielęgniarski zajmujemy się również i takimi pacjentami.
Chyba wszyscy się ze mną zgodzą (nawet lekarze), że to my, pielęgniarki jesteśmy najbliżej pacjenta, to my spędzamy z nim na sali cały swój 12- godzinny dyżur.

I choć zdarzają się aż takie bakterie, z powodu których rodziny nie są wpuszczane do chorego przebywającego na izolatce (mogą co najwyżej popatrzeć sobie na pacjenta przez szklane drzwi) to my musimy wejść do takiego pacjenta i wykonać wszystkie te czynności, które są niezbędne do dalszego jego zdrowienia i funkcjonowania.

Opiekując się pacjentem zakażonym trzeba zachować szczególną ostrożność żeby nie rozwlec tych bakterii po całym oddziale i żeby nie przynieść czegoś do domu.
My też mamy dzieci, rodziny i musimy w szczególności mieć to na uwadze.

Opiekując się pacjentem zakażonym ubieramy się na zielono, jak ufoludki.
Nakładamy jednorazowe fartuchy, maseczki, czapeczki i ochraniacze na buciki co po kontakcie z zakażonym pacjentem wyrzucamy do kosza.
W zimie to jeszcze pół biedy ale w lecie to jest w tym odzieniu koszmarnie gorąco, nieraz pot po plecach leci.



Kiedyś szpitalnym wymogiem było to, żeby rodziny odwiedzające swoich chorych bliskich też zakładały takie jednorazowe zielone fartuszki ochronne ale dochodziło do tego, że rodziny chcąc zaoszczędzić na zakupie kolejnych takich fartuchów (a był to koszt 5zł, więc jak pacjent był w szpitalu długo to był to spory dodatkowy wydatek) po wizycie w szpitalu pakowały taki fartuch do torebki i fartuch był na następną wizytę.
Mało kto z ludzi zdawał sobie sprawę z tego, że postępując w ten sposób zgarniali niejedną szpitalną bakterię i zabierali ją sobie do domu.
Sama niejednokrotnie widząc taką sytuację zwracałam uwagę takiej rodzinie.
Byli wówczas bardzo zdziwieni, zazwyczaj fartuchy lądowały w koszu ale zdarzały się pojedyncze przypadki, że mimo ostrzeżenia taki fartuch lądował w torebce, no cóż ich sprawa.
Jak mogłyśmy to dawałyśmy takie fartuchy rodzinom ale nie zawsze było to możliwe.

Na szczęście ten wymóg jest już nieaktualny a i społeczeństwo stało się bardziej wyedukowane.
Aż miło popatrzeć jak ludzie myją i dezynfekują ręce przed i po kontakcie ze swoim bliskim, którego odwiedzają.

Często w szpitalach w okresie zimowym, kiedy jest epidemia grypy odwiedziny w szpitalach zostają wstrzymane do odwołania to z tego powodu, że bakterie można też i przywlec do szpitala a wiadomo przecież, że chory człowiek ma obniżoną odporność i każde zakażenie powoduje dłuższe leczenie i w związku z tym dodatkowe koszty ponoszone przez szpital.

Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji