Zgadnijcie czyje to nogi, czyli dlaczego trzeba zawsze ładnie wyglądać

Wczoraj, będąc tuż przed sklepem do którego wybrałam się po zakupy zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i ze zdziwieniem zobaczyłam, że dzwonił mój syn który o tej porze miał być jeszcze w szkole. I był, tyle że w gabinecie pielęgniarki szkolnej bo bardzo bolała go głowa a w szkole to jak wiadomo, pielęgniarka nie może podać dziecku żadnego leku a w razie problemów po prostu dzwoni do rodziców a w razie większych problemów, od razu na Pogotowie Ratunkowe.
Razem z moim mężem, który z przymusu wrócił wcześniej z pracy pojechaliśmy po syna i wracając już do domu junior wymyślił sobie, że ma ochotę pójść do McDonalda no to poszliśmy we dwójkę, bo choć do Maca mamy rzut beretem to chodzimy tam bardzo rzadko. W zasadzie kilka razy w ciągu roku, jednakże ze względu na ten ból głowy tym razem dałam się namówić bez żadnego problemu. I całe szczęście że tak się stało bo ominęłaby mnie nie lada gratka.

Weszliśmy do środka a tam, vis a vis  wejścia siedzi...
O kurcze, Muniek. Ten od Staszczyków.
Zmarszczyłam brwi i patrzę ze zdziwieniem ale jak to Muniek?
Tu w naszym Macu?
Koło naszego domu?
Nieee, to chyba jednak nie on ale skubaniec jakiś bardzo, bardzo  podobny.
Przeszliśmy z juniorem obok niego i rzuciłam jeszcze raz okiem.
Sobowtór Muńka odwzajemnił moje  spojrzenie, mierząc mnie wzrokiem od stóp do głów. Co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to absolutnie nie może być on, no bo gdzieżbym zasługiwała na spojrzenie Muńka. Jestem zwykłą "dziewczyną", w dodatku po czterdziestce, w czarnym skórzanym płaszczu, z zamszową torbą z frędzlami. Peselowo jestem już stara. Czy jeszcze warto zawiesić na mnie swoje oko? Nieodgadnione i badawcze spojrzenie tego gościa mocno mnie zaskoczyło.
Zamówiliśmy z juniorem jedzenie i czekając na jego odbiór i stojąc w pobliżu stolika sobowtóra co pozwalało mi na dalszą obserwację stwierdziłam, że to jednak nie sobowtór. Te przeciwsłoneczne okulary na czole, postura, fryzura i twarz. Wszystko się zgadzało.
Cholera, to musi być on!
No Muniek, jak żywy.
Muniek z krwi i kości, taki prawdziwy wystarczyło tylko wyciągnąć rękę aby  złapać go za nos 😊
Akurat wtedy, gdy pomyślałam o naszym wspólnym zdjęciu na pamiątkę naszego wspaniałego spotkania nasze zamówienie było już gotowe do odbioru a Muniek z kolegą zaczęli zbierać się do wyjścia. No trudno, dla mnie cierpiący i głodny syn jest ważniejszy niż moje potrzeby. Odebraliśmy zamówienie i zajęliśmy stolik a obiekt moich ukradkowych  obserwacji  jednak nie wyszedł.
Powiedziałam juniorowi kim jest Muniek a on stwierdził że jeżeli chcę,  to zrobi nam zdjęcie.
Kochany syn, wie co ucieszy mamę jednak znając zdolności fotograficzne mojego syna poprosiłam go tylko, żeby zrobił kilka zdjęć ponieważ im więcej zdjęć tym większe szanse, że któreś z nich będzie dobre.
Muniek poszedł do toalety więc nie mogłam zmarnować nadarzającej się okazji.
Przydybałam Muńka pod toaletą, jak jakaś nastolatka a tu już cztery dychy na karku, najwyższy czas już spoważnieć a ja nadal mam w głowie pomysły nie z tej ziemi.
Nie ma dla mnie żadnych świętości ale żeby nie było, tą chwilę prywatności mu dałam i nie weszłam do środka 😊  grzecznie czekałam w pobliżu, aby nagle wyskoczyć z propozycją wspólnego zdjęcia. Drzwi od męskiej toalety były uchylone i widziałam wychodzące męskie nogi. Jednak to nie był on.
Czekam dalej.
W uchylonych drzwiach widzę kolejne męskie nogi teraz to on, na bank przecież faceci nie spędzają tyle czasu w toalecie. Nogi wychodzą ja otwieram szklane drzwi naprzeciwko, jakiś facet na mnie spogląda jak na wariatkę, mój syn się śmieje, chyba przestała go już boleć głowa a ja zmieszana stwierdzam, że przyczajenie się pod toaletą to był jednak głupi pomysł ale nic to.
Czekam dalej.
Widzę trzecie męskie nogi, które podchodzą do umywalki. Ktoś myje ręce a następnie wychodzi.
No w końcu. Ile można czekać?
Muniek także wyglądał na zaskoczonego widząc mnie stojącą na czatach w pobliżu męskiej toalety ale nie protestował przeciwko pozowaniu do zdjęcia. Stanęliśmy blisko siebie, obejmując się jak to do zdjęć. Poczułam jego perfumy, on pewnie poczuł ode mnie subtelną woń nikotyny, która troszkę zdążyła już ze mnie wywietrzeć.
Junior pstryknął nam kilka fotek, podziękowałam Muńkowi za wspólne foto, on mi życzył wszystkiego dobrego.
I tyle było. Takie podchody dla kilku pamiątkowych zdjęć.
Znacie Muńka Staszczyka?
Tego co śpiewał "I love you", "Ajrisz" czy "IV Liceum"?
Tego z T. Love?
To był właśnie on.
Zgadnijcie teraz czyje to nogi?


Tak tak, to zdjęcie naszych nóg. Moich i Muńka, które uchwycił mój syn-zgrywus. Całe szczęście mamy też zdjęcia, na których oprócz samych nóg widać także nasze twarze 😄

Jakbym wiedziała, że tego dnia spotkam Muńka Staszczyka, którego muzyki słuchałam w czasach mojej pierwszej młodości to zrobiłabym jakiś staranniejszy mejkap, zamiast okularów założyłabym soczewki, zamiast nikotyną skropiłabym się perfumami itp itd a tak mam zdjęcie ze szczątkowym makijażem, w binklach, w wielkiej czapie i mam szyję trzykrotnie okutaną wielkim szalikiem, aż po same uszy. Muniek jest za to ubrany jak na wiosnę.
I jaki z tego morał?
Zawsze wyglądaj dobrze bo nigdy nie wiesz kogo spotkasz.

Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji