"100 pytań do..."

Zafundowałam sobie wizytę u kosmetyczki.
Przywitała mnie miła pani z elegancko zrobionymi paznokciami na które od razu zwróciłam uwagę, gdyż z racji wykonywanego zawodu ja nie mogę mieć ani długich, ani pomalowanych paznokci. Ścigają nas za to że hej.
Usadowiłam się na wygodnej leżance.
Wybrałam maseczkę, której kobiety nie powinny nakładać w obecności swojego faceta bo widok może odstraszyć i spowodować, że facet odskoczy na dwa metry w tył, jak przestraszony kot. Gorzej jak już nie wróci więc chyba nie warto ryzykować życia w samotności 😉
To piorunujące wrażenie na panach wywiera maseczka z glinką. Moja  wyglądem przypominała wiosenno-jesienne błoto i miała mieć właściwości oczyszczające, detoksykujące, wygładzające i nawilżające.


Kosmetyczka nałożyła mi na twarz tą gęstą i zimną papkę pytając, czy chcę tą maseczkę również na usta.
Chciałam, no pewnie a dlaczego nie? Należę do tych odważnych kobiet, na które można mówić Xena wojownicza księżniczka.
Nałożyła mi więc na usta grubą warstwę tego glinko-błota co przyznaję, było dosyć dziwnym uczuciem. A potem...
Zaczęła mi zadawać mnóstwo pytań.
Po co? Nie wiem, przecież nie mogłam jej odpowiedzieć bo zamknęła mi usta zimną, gęstą mazią, która stopniowo zaczęła zastygać tworząc z mojej twarzy nieruchomą maskę.
Doprawdy nie wiem ile zrozumiała z tego, co tam stękałam pod nosem próbując cierpliwie podtrzymać tą jednostronną konwersacjię, choć tak naprawdę te ciągłe pytania strasznie mnie wkurzały. W głowie myślałam sobie "weź już kobieto zamilknij, niby jak ja ci odpowiem bez ryzyka, że to błoto się pokruszy i wpadnie do moich ust".
Jestem już duża i dzielna dziewczynka więc zacisnęłam zęby i ćwiczyłam swoją cierpliwość pomimo mojej częstej  irytacji, wynikającej ze straszliwej chęci odruchowego wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Jak pytają to się odpowiada prawda?

Przetrwałam, bo dla urody kobieta potrafi znieść bardzo wiele, każdą niedogodność czy dyskomfort psychiczny.
Moja cierpliwość została nagrodzona. Wyszłam z gabinetu piękna i młoda.

Nie inaczej jest u stomatologa.
Siadasz na fotelu, rozdziawiasz do granic możliwości swoją paszczę i zaczyna się seria "100 pytań do..."
Tyle, że u stomatologa masz mimo wszystko większy zasób słownictwa.
Można z siebie wydobyć: mhm, ehe, yhy i aha.
A spróbujcie coś powiedzieć przy zamkniętych ustach. Wszystko brzmi tak samo, cokolwiek byście nie powiedzieli.

Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji