Pielęgniarstwo kiedyś i dziś



To bardzo ciekawe zdjęcie znalazłam w sieci zupełnie przypadkiem, nawet nie wiem kto jest jego autorem.

Szukałam zdjęcia do innego pielęgniarskiego posta ale zobaczywszy to zdjęcie, nie mogłam oprzeć się pokusie, żeby dodać coś jeszcze od siebie.

 
Ja poszłabym jeszcze o jeden krok dalej.
Pielęgniarstwo oprócz wzrostu płac równie długo oczekuje też na zmiany systemowe.


Od bardzo wielu lat czekamy na normy zatrudnienia, które są ale tylko na OIT, na pozostałych oddziałach może pracować jedna pielęgniarka na 30- tu chorych i nikt oprócz nas nie widzi w tym nic złego i zagrażającego życiu pacjentów.
Jak 18 lat temu wyglądała praca pielęgniarki pokazuje link poniżej. 



Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji.

Bardzo podobnie jest i teraz. 
    Tak jak i 18 lat temu, tak i teraz na oddziałach zabiegowych jesteśmy z pacjentami praktycznie same. Lekarza nie ma, jeśli akurat  nie operuje to wychodzi z oddziału na konsultacje na SOR czy też inne oddziały.
Zabiegi operacyjne w trakcie nocnych dyżurów to standard, jeżeli akurat w tym samym czasie z jakimś pacjentem na oddziale coś się dzieje, wówczas musimy sobie radzić same bo przecież lekarz nie może zostawić na stole operacyjnym "rozkrojonego" pacjenta. 
    Musimy także radzić sobie same w sytuacji, gdy dzwonimy do lekarza a lekarz nie zamierza przyjść zbadać czy obejrzeć chorego tylko zleca leki przez telefon, których notabene nie mamy prawa podać i co teraz?
Podać mimo wszystko łamiąc przy tym przepisy i liczyć na to, że pacjent nie zareaguje na podane leki negatywnie, że nie jest uczulony na jakikolwiek składnik leku i nic złego się nie wydarzy?
Podać i liczyć na to, że po podaniu ustnie zleconego leku lekarz się nie wyprze, że go zlecał? Pół biedy jeżeli pacjentowi nic się nie stanie, w przeciwnym wypadku grozi nam postępowanie prokuratorskie, że bez zlecenia lekarskiego samowolnie podałyśmy lek i tym samym doprowadziłyśmy do pogorszenia stanu zdrowia bądź też do śmierci pacjenta.
Wiadomo jakie wtedy poniesiemy konsekwencje.
To podawać czy nie podawać? Ot, dylemat moralny.
 Ja już miałam kiedyś taką sytuację. Po podanych a zleconych ustnie lekach pacjentce bardzo spadło ciśnienie, chora była monitorowana więc w porę to wychwyciłam, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu lekarka wyparła mi się w żywe oczy twierdząc, że wcale tych leków nie zlecała. Na szczęście nic gorszego się nie wydarzyło, inaczej byłoby ze mną krucho ale miałam nauczkę. Od tamtej pory przez bardzo długi czas chcąc chronić swój pielęgniarski tyłek, nie podawałam żadnych nie wpisanych do karty zleceń leków (oprócz resuscytacji oczywiście). 
Teraz przyznam, bywa różnie. 


Porównując pielęgniarstwo kiedyś i dziś trudno nie przyznać, że przybyło nam nowych obowiązków.
    Kiedyś pomagały nam panie salowe. Chodziły na dzwonki, podawały baseny i pomagały nam przy pielęgnacji pacjenta a i tak my, pielęgniarki miałyśmy pracy aż nadto.
    W tej chwili w większości szpitali nie ma już pań salowych, są ekipy sprzątające, osoby tam zatrudnione nie mają prawa dotknąć się do pacjenta czyli nie mogą podać pacjentowi nawet basenu nie mówiąc już o pomocy przy toalecie ciała pacjenta, to wszystko spada tylko i wyłącznie na nas.
Zdarza się, że na oddziałach zatrudnione są opiekunki medyczne, które odciążają nas od niektórych do tej pory wyłącznie pielęgniarskich czynności, jest to duża pomoc, nie ma co ukrywać. Problem jest tylko taki, że opiekunek medycznych nie ma zbyt dużo, brak chętnych na takie stanowiska z powodu niskiej płacy a ciężkiej pracy.
Efekt? Opiekunki gdzieniegdzie niby są ale z powodu małej ilości zatrudnionych osób jakby ich nie ma, więc wszystko spada na nas.

    Kiedyś jedyną dokumentacją którą prowadziłyśmy to była książka ruchu chorych, książka raportów pielęgniarskich.
Bilanse płynów, karta profilu glikemii i dodatkowych pomiarów ciśnienia dla poszczególnych pacjentów.
Przyłóżkowe karty gorączkowe na których zaznaczałyśmy dwa razy dziennie temperaturę ciała, zabiegi operacyjne oraz oddane stolce.
    W tej chwili nasza dokumentacja wygląda dosyć obszernie.
Piszemy procesy pielęgnowania.  
Każdy pacjent ma założoną kartę monitorowania cewników naczyniowych, cewników moczowych, monitorowania i leczenia ewentualnych odleżyn, karty z parametrami życiowymi i bilansami płynów, karty obserwacji ran i wiele innych.
Ilość kart zależy od danego oddziału i systemu komputerowego jaki obowiązuje w danym szpitalu.
Na OIT, oddziale w którym ja pracuję każdy pacjent ma sześć różnych kart , które musimy wypełnić. 
Wypełnianie tych wszystkich dokumentów zajmuje masę naszego cennego czasu, czasu który mogłybyśmy przeznaczyć dla pacjenta.

Papiery musimy zrobić, na to musimy znaleźć czas w naszym napiętym do granic wytrzymałości planie pracy bo to jest dla NFZ- tu priorytet, najważniejsza rzecz. W tej potężnej finansowej machinie pacjent jest na szarym końcu, jest tylko kolejnym numerkiem w tabeli.
Tak sobie myślę, że dla NFZ-tu i ZUS-u najlepiej byłoby, gdyby wszyscy emeryci i renciści poumierali w swoich domach. Bo to właśnie starsi ludzie zajmują najwięcej szpitalnych łóżek a ich leczenie jest długotrwałe. Zaoszczędzone dzięki temu fundusze można by przeznaczyć na premie dla najważniejszych pracowników wyżej wymienionych instytucji, wyjazdy integracyjne, kosztowne konferencje, kolejne bardzo ekskluzywne i niezbędne budynki.

Ale wracając do tematu.
Jakoś to jeszcze ogarniamy, czasem mniej a czasem bardziej w zależności od liczby pozostającej pod naszą opieką pacjentów ale także od stanu ich zdrowia.
Pacjent pacjentowi nie jest równy gdyż jeden jest bardziej samodzielny a drugi z kolei wymaga większej naszej uwagi i pielęgnacji.
Nasze społeczeństwo się starzeje. Postęp cywilizacji powoduje, że stajemy się coraz bardziej chorzy (otyłość, cukrzyca, choroby płuc i układu krążenia), jest coraz więcej pacjentów obłożnie chorych, którzy nie są w stanie cokolwiek koło siebie zrobić, są zdani tylko i wyłącznie na nas i ewentualnie na swoją rodzinę pod warunkiem, że ta akurat go odwiedza, ma chęci i nie ma obrzydzenia żeby pomóc swojemu obłożnie choremu bliskiemu a z tym naprawdę bywa różnie.
Jeden zakasze rękawy i poprosi o miskę do umycia swojego bliskiego a drugi przyjdzie i powie pielęgniarce, że trzeba umyć czy podciągnąć do góry babcię, dziadka czy któregoś z rodziców, no bo przecież od tego jesteśmy. 

Warto dodać, że my się również starzejemy, w tej chwili średnia wieku pielęgniarki w Polsce wynosi 52 lata.
Co druga z nas cierpi na bóle kręgosłupa spowodowane ciągłym dźwiganiem ciężkich pacjentów, niejednokrotnie łamiąc przy tym dopuszczalne normy dźwigania dla kobiet a o których mówią przepisy BHP.
Pracujemy w wymuszonej, pochylonej nad pacjentem pozycji co również znacznie obciąża nasze kręgosłupy. Mamy dyskopatie, mniejsze i większe przepukliny międzykręgowe, co jakiś czas któraś z nas bierze jakieś leki przeciwbólowe albo idzie na zwolnienie aby poprzez rehabilitację podreperować choć trochę stan swojego kręgosłupa. Czekamy przy tym w kolejce jak każdy, nie mamy taryfy ulgowej i szybszych w związku z tym terminów. 
Kiedyś schorzenia kręgosłupa były uznawane za chorobę zawodową pielęgniarek ale to było kiedyś, już dawno i nieprawda. 
Teraz pracujemy z chorymi kręgosłupami, takie są realia. 


 Czy polski pacjent jest zdany na to, że ma być tylko "ogarnięty" przez pełniącą dyżur pielęgniarkę?
 Nie zasługuje na nic więcej?
Bo na więcej nie ma już ani rąk ani czasu.

To wszystko z roku na rok zmierza w bardzo złym kierunku a będzie niestety coraz gorzej ponieważ jest nas coraz mniej.

 Kto cierpi na tym najbardziej?
Odpowiedź jest chyba oczywista.

Zazwyczaj jestem osobą pełną nadziei i wiary w ludzi ale w to, że cokolwiek i kiedykolwiek zmieni się w naszym zawodzie na dobre przestałam już wierzyć, przestałam się już łudzić bo to trwa już zbyt długo.
Nikt nas nie słucha.
Nikt oprócz nas samych, naszych rodzin i znajomych, niektórych naszych współpracowników i pacjentów.

Polskie pielęgniarstwo nie doczeka się dobrych zmian, prędzej umrze śmiercią naturalną.
Polskie pielęgniarstwo wyginie, tak jak kiedyś wyginęły dinozaury.


Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji