Akcja "Jeden etat"

Kilka dni temu w sieci gruchnęła wiadomość, że powstał pomysł pielęgniarskiej akcji "Jeden etat".
Nie jest to żaden strajk, nie będzie głodówek, okupowania placówek, odchodzenia od łóżek. Nikt też nie będzie nosił bardzo groźnie wyglądających czarnych czy czerwonych koszulek.
Akcja polega na tym, aby maksymalnie ograniczyć dodatkowe dyżury na tyle, na ile kto może i o ile może w miesiącu czerwcu a jak się uda to może i w lipcu? Choć obiektywnie myślę, że lipiec to dosyć dalekosiężne i prawdopodobnie nierealne marzenia, w dodatku jeden miesiąc w zupełności wystarczy żeby w końcu się okazało ile tak naprawdę brakuje pielęgniarek w naszym kraju.
Wiele osób pracuje na dwa a czasem nawet i trzy etaty i dlatego opieka zdrowotna jakoś jeszcze przędzie ale jak długo tak można?
Gdyby nie te dwa czy trzy wypracowywane każdego miesiąca etaty, niejeden szpitalny oddział już dawno zostałby zamknięty.



Na swoim profilu również i ja opublikowałam informację o planowanej akcji i jak to często w sieci bywa post rozszedł się z prędkością światła.
Tekst rozszedł się w ogromnej ilości udostępnień więc teraz nie pozostaje mi chyba nic innego jak tylko czekać na wypowiedzenie umowy o pracę, ewentualnie na opieprz od oddziałowej bo pewnie zostanę uznana jako wichrzycielka wspaniale działającego systemu opieki pielęgniarskiej i jako jedna z osób nawołujących do buntu białych czepków.
Szczerze mówiąc wczoraj, po usłyszeniu słów "jak planujecie taką akcję to mówcie mi wcześniej" pomyślałam sobie w duchu, że oto właśnie nadszedł ten dzień, jednak okazało się, że chodziło o coś zupełnie innego. Uff, jeszcze chwila spokoju, może do czwartku a może jakimś cudem i w ogóle?
Nie boję się konfrontacji ponieważ akcja nie jest skierowana przeciwko żadnej oddziałowej, jest przede wszystkim skierowana do osób, które są władne zmienić system który jest zły.
Mówimy o tym od tylu lat tylko ... że od tylu lat nikt nas nie słucha a jeżeli nikt nas nie słucha to trzeba działać. Teraz jest najbardziej właściwy na to czas.
Od zawsze jesteśmy traktowane jak zło konieczne a najgorsze jest to, że nie mając siły przebicia pozwalamy na to.


Czy wierzę w powodzenie tej akcji?
Trudne pytanie, wszyscy wiemy, że nie ma solidarności wśród pielęgniarek.
Jedną osobę stać na wiele wyrzeczeń a druga weźmie dyżur na który nie przyjdzie koleżanka czy kolega.
Każdy z nas ma inne zobowiązania finansowe więc nie wszyscy wezmą udział w tej akcji to oczywiste, samo życie ale chcę od razu zaznaczyć, że nikogo nie potępiam i nie krytykuję.
Rozmawiałam ostatnio z kolegą z pracy i on jest skłonny zawiesić na miesiąc swoją działalność gospodarczą. Godne podziwu.

Mi z pewnością będzie dużo łatwiej ponieważ i tak pracuję na jednym etacie jednak, gdy zajdzie taka potrzeba wówczas odmówię dodatkowego dyżuru, będę solidarna. A taka potrzeba będzie, jestem tego pewna bo na moim oddziale też są braki kadrowe i to pomimo kontraktów.
Był co prawda w moim życiu pewien okres, w którym pracowałam dodatkowo na pół etatu ale po jakimś czasie stwierdziłam, że nie będę dymać z pracy do pracy, nie będę wołem pociągowym kosztem swojego zmęczenia i swojego czasu wolnego. Praca nie jest całym moim życiem, mam swoje pasje i życie rodzinne. Nie chcąc być większym niż jestem niewolnikiem systemu, zrezygnowałam z tej jakże intratnej oferty pracy, za którą otrzymywałam niebotyczne wynagrodzenie- około 400 zł i była to kwota z dyżurami nocnymi i świątecznymi. 



                Zdjęcie pochodzi z pewnej zamkniętej pielęgniarskiej grupy a które dotyczy tej właśnie akcji.


Teraz przykład naszej solidarności.
Kilka lat temu, gdy większość szpitali w całej Polsce przystępowała do sporu zbiorowego z dyrekcją nasz szpital nie przystąpił.
Dlaczego???
Bo na 650 zatrudnionych pielęgniarek i pielęgniarzy chęć przystąpienia do sporu wyraziło ok. 60 osób, były to osoby z trzech tylko oddziałów, w tym również i z mojego. Reszta potrafiła tylko siedzieć w kącie i narzekać, biadolić na swoją ciężką pracę i niską za nią płacę.
Jeżeli wówczas weszlibyśmy w spór zbiorowy i doszłoby do jakichkolwiek strajków mój oddział nie mógłby strajkować, mam na myśli taką najostrzejszą formę strajku czyli odejście od łóżek pacjentów co zawsze jest ostatecznym rozwiązaniem.
Oddziały typu OIT, Blok Operacyjny czy SOR w czasie strajku funkcjonują normalnie, gdyż znajdują się tam pacjenci w stanie zagrożenia życia i tu nie może być mowy o odejściu od łóżek.
Wówczas, gdy były prowadzone rozpoznania co do decyzji odnośnie ewentualnego sporu zbiorowego, ja osobiście zadeklarowałam chęć podjęcia głodówki. Wiele osób z mojego oddziału było gotowych podjąć się okupacji szpitala.


Poza tymi trzema oddziałami brak było jakiegokolwiek zainteresowania i zaangażowania naszych koleżanek i kolegów z innych oddziałów. Smutna prawda.
Decyzje były jakie były więc wszystko pędzikiem rozeszło się po kościach.
Sporu nie ma i nie będzie, strajkować nie możemy, nie będzie okupacji ani głodówek więc nie nadszarpnę swojego zdrowia. Chyba powinnam być wdzięczna.
Wygląda na to, że w moim szpitalu wszystkim się dobrze żyje i pracuje.
Nikt nie jest przemęczony i nie lata z pracy do pracy.
Jest nas wystarczająca ilość i żeby zapewnić jakąkolwiek opiekę pielęgniarską nie przychodzą do nas koleżanki i koledzy z innych szpitali.


Na koniec jeszcze raz to samo pytanie.
Czy wierzę, że ta akcja dojdzie do skutku?
Prawdę mówiąc, po 19 latach pracy w zawodzie pielęgniarki nie wierzę już w wiele rzeczy dotyczących zmian w naszym zawodzie, jednakże widząc olbrzymie zainteresowanie moim postem znacznie wzrosła moja nadzieja, że oprócz lajkowania i udostępniania znajdzie się grupa osób, które do tej akcji przystąpią.

Będzie ciężko przez ten miesiąc czy dwa. Oberwiemy finansowo po tyłku. Oberwiemy też fizycznie ponieważ będziemy pracowały w zmniejszonej obsadzie ale przetrwamy to wszystko i na koniec, wyjdziemy z tego z podniesionym czołem.
Jeżeli się uda, będzie to nasz największy osiągnięty zawodowy sukces i to bez żadnego udziału naszych izb czy związków zawodowych, choć wiecie co mi się wydaje? Nie byłoby dla mnie wielkim zaskoczeniem, gdyby nasze wysoko postawione przedstawicielki tydzień lub dwa od momentu rozpoczęcia akcji nagle ją poparły i zaczęły o niej głośno mówić. Ta akcja to nie strajk, nie łamiemy podpisanego porozumienia zębalowego. To ograniczenie dodatkowych dyżurów do których nikt nie może nas choćby groźbą czy szantażem zmusić.

Jeśli jednak się nie uda to będzie jedna wielka kicha i to już do emerytury.
Pretensje będziemy mogły mieć tylko do siebie.



Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji