Przeciętny Kowalski i Nowak kontra politycy

Szkoda, że na mównicy sejmowej nie padły takie słowa (byłoby bardziej dobitnie).
"A niech wszyscy lekarze wyjadą, są niepotrzebni więc niech spieprzają z kraju pociągiem, samolotem, statkiem a nawet wpław. Nikt ich nie zatrzymuje. Rząd ma to gdzieś".
Bardzo łatwo posłom cwaniakować. Prawda?
Ich buta i arogancja w stosunku do tematu aktualnie prowadzonego protestu medyków jest wprost niewyobrażalna.


Politycy otrzymują duże pieniądze więc stać ich na to, aby nie czekając w ogromnej kolejce w państwowych placówkach dostać się na prywatną wizytę lekarską, wykonać wszystkie niezbędne badania i uzyskać wszelką niezbędną pomoc w zakresie zdrowia swojego i swojej rodziny.
Ci ważniejsi politycy leczą się w placówkach rządowych, gdzie mają zapewnioną dobrą i kompleksową opiekę, dostęp do wszelkich możliwych badań diagnostycznych, dłuższą rehabilitację. Mają jednoosobowe sale VIP z dostępem do własnej łazienki i wszelkich innych dobrodziejstw.
W ogóle to wszystko mają na czas czy to posiłki, leki czy rozmowę z lekarzem.

A co ma powiedzieć przeciętny Kowalski czy Nowak?
A no przeciętny Kowalski i Nowak czeka na SOR-ze kilka godzin, do fizjoterapeuty kilka miesięcy a do lekarza specjalisty i na badania obrazowe nawet do dwóch- trzech  lat. Nie ma innego wyjścia. Ilość zatrudnionego  personelu medycznego jest zbyt mała w stosunku do potrzeb, ponadto limity narzucone przez NFZ powodują tak ogromne kolejki, które się ciągną bez końca, jak flaki z olejem. Niektórzy tej swojej kolejki nie doczekują więc zasadne byłoby wprowadzenie dziedziczenia miejsca w kolejce, przechodzące na następnego członka rodziny.


Po kilku godzinach oczekiwania, przeciętny Kowalski czy Nowak ma farta i zostaje w końcu przyjęty do szpitala lecz powodu braku miejsca na sali, leży sobie na łóżku ale na szpitalnym korytarzu, gdzie brak jakiejkolwiek intymności i poszanowania godności osobistej. Odwiedzający przechodzą obok i z zaciekawieniem patrzą jak się wypróżnia na basen czy załatwia do kaczki, czy jak leży odkryty z pampersem na tyłku.
Tak, ludzie są bardzo ciekawi takich spraw a parawany to luksus dosyć rzadko widywany a pacjentów na korytarzach cała masa.
Jeżeli przeciętny Kowalski czy Nowak ma jeszcze większego farta, to trafia na salę do innych pacjentów, z którymi może pogadać chociażby o pogodzie.

W procesie zdrowienia bardzo ważna jest odpowiednia dieta, pełnowartościowa, bogata w składniki odżywcze.
Dieta, która pokrywa odpowiednie zapotrzebowanie kaloryczne pacjenta. Chory człowiek ma zwiększone zapotrzebowanie energetyczne, jest na ten temat wiele publikacji.
Tymczasem śniadanie to wydzielona kosteczka masła lub margaryny, 2-3 kromki bułki wrocławskiej ewentualnie białego chleba i 2-3 plasterki wędliny, zamiast wędliny czasem marmolada, jajko na twardo, biały ser albo parówka.
Świeże owoce czy warzywa? Sporadycznie, w zasadzie można o tym zapomnieć.
Kolacja jest taka sama jak śniadanie a przerwa pomiędzy tymi dwoma posiłkami wynosi 15 godzin.
W międzyczasie jest jeszcze oczywiście obiad.
Jeżeli na obiad jako zupa jest barszcz czerwony to na 100% na drugi dzień, jako dodatek do drugiego dania będzie sałatka z gotowanych buraczków. W szpitalu nic się nie może zmarnować, nawet jedzenie. W niejednej szpitalnej kuchni Magda Gessler narobiłaby niezłego rabanu rzucając talerzami na prawo i lewo i wyrzucając jednocześnie ze swoich ust słowa "o k*rwa" i "ja pierdolę" wypowiadane z prędkością karabinu maszynowego. Świeżość produktów i ich wartości odżywcze pozostawiają czasami wiele do życzenia.
Jeżeli pacjent jest samodzielny wówczas sam zje posiłek a jeżeli nie, to musi czekać aż ktoś przyjdzie i go nakarmi (posiłek już jest pewnie zimny).
Jeżeli przeciętny Kowalski czy Nowak po raz kolejny ma farta i ma rodzinę, która go odwiedza wówczas nie będzie głodował, rodzina przyniesie mu jedzenie. Czasem jeden pacjent drugiemu pomoże i podzieli się przykładowo bananem czy mandarynką. Pacjenci dzieląc się opowieściami o swojej chorobie czy rodzinie, dzielą się również dodatkowymi posiłkami. Jak na ciężkiej wojnie.


Jeżeli przeciętny Kowalski czy Nowak ma farta i jest na tyle samodzielny, że jest w stanie sam zadbać o swoją higienę osobistą to dobrze. Jeżeli przyjdzie rodzina i mu w tym pomoże to też super a jeżeli nie, to z tymi sprawami musi poczekać aż ktoś, kto się tym na danym oddziale zajmuje znajdzie na to czas. Takich pacjentów jest dużo, rodziny nie garną się do takich czynności a personel ma tylko dwie ręce i dwie nogi. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i czekać.

Jeżeli przeciętny Kowalski czy Nowak potrzebuje czegokolwiek od pielęgniarki czy lekarza a lekarz akurat jest na oddziale ponieważ ani nie operuje, ani nie wyszedł na konsultacje poza oddział, pielęgniarka natomiast w tej chwili jest wolna to znowu ma farta, jeżeli nie, musi czekać tyle ile trzeba. Na oddziale nie leży przecież tylko jeden pacjent.

Jeżeli na oddziale jest mało pacjentów wymagających rehabilitacji to przeciętny Kowalski czy Nowak znowu ma farta, może poćwiczyć z rehabilitantem dłużej niż te kilka minut. Fizjoterapeuta jest jeden, pacjentów zazwyczaj kilkunastu (zależy od specyfiki oddziału) więc w powrocie do jak najlepszej sprawności pacjentów, on sam jeden cudów nie uczyni.

W szpitalach, na każdym oddziale powinna być sala pro morte (takie pomieszczenie, do którego przewożone jest ciało zmarłego po stwierdzeniu przez lekarza zgonu pacjenta, a w którym przed zwiezieniem do chłodni szpitalnej, zwłoki przebywają jeszcze przez dwie godziny), powinno być lecz w praktyce bywa różnie. Jeżeli takiego pomieszczenia nie ma, wówczas ludzkie zwłoki leżą na sali, na której pacjent zmarł. Ciało przykrywa się na przykład poszwą i zasłania parawanem (jak jest). Należy przy tym pamiętać, że po śmierci ludzkie ciało się rozkłada i wydziela różne nieprzyjemne dla nosa wonie, jeżeli jest ciepło wówczas proces ten postępuje szybciej ale ciała nie można wywieźć do chłodni przed upływem tych dwóch godzin. Takie są przepisy.

Mało lekarzy, mało pielęgniarek, mało opiekunek medycznych, zbyt krótka rehabilitacja, kiepskie i zbyt małe posiłki, limity na badania diagnostyczne oraz wizyty u specjalisty, oszczędności na sprzęcie jednorazowym, sprzęt, który z powodu zużycia wymaga ciągłych napraw i dlatego też badania są przesuwane w czasie. Brakuje środków higieny osobistej, brakuje pościeli dla pacjentów. Szpitale są przepełnione, jest ogrom dokumentacji medycznej przez którą personel, którego i tak jest zbyt mało ma jeszcze mniej czasu dla pacjenta co przeważnie irytuje pacjentów, a zwłaszcza ich rodziny.

Tak z grubsza wygląda sytuacja przeciętnego Kowalskiego czy Nowaka korzystającego z publicznych placówek.
Jest tragicznie i nie poprawimy tego bez zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia.
To są prawdziwe realia, których nasz rząd nie potrafi przyjąć do wiadomości.
W obecnie panującej sytuacji, kiedy są braki kadrowe nie stać nas na stratę ani jednego lekarza, ani jednej pielęgniarki, ratownika czy innego pracownika medycznego.
Rząd nie widzi problemu w ochronie zdrowia, mają przysłowiowe klapki na oczach no bo przecież bywają w szpitalach i wcale nie jest tak, jak to wszyscy mówią.
Szpitale nie popadają w długi i nie oszczędzają na czym się tylko da.
Liczny personel nie jest przemęczony i jest odpowiednio wynagradzany, adekwatnie do swojej pracy i odpowiedzialności za ludzkie życie.
Pacjenci nie narzekają, są zadowoleni z opieki, leczenia i jedzenia. Sielanka.

Pani Premier?
Czy będąc w szpitalu po feralnym wypadku z udziałem Fiata Seicento dostawała Pani takie samo jedzenie jak otrzymuje każdy inny pacjent?
Czy otrzymała Pani taką samą opiekę lekarsko - pielęgniarską jak pozostali pacjenci?
Czy rehabilitant ćwiczył z Panią tyle samo czasu co z innymi pacjentami?
Szczerze wątpię.

Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji