11 listopada

11 listopada to nasze święto narodowe, od 98 lat Polska to niepodległy kraj.
Odbywały się w tym dniu różne marsze, które były organizowane przez wszelakie organizacje.

Dlaczego nie było jednego wspólnego marszu? Tak jak kiedyś?
Jaka myśl w związku z tym sama się nasuwa?
Ano taka, że Polska nigdy nie była tak podzielona i to nie tylko politycznie ale i mentalnie.
W naszej polityce jest jeden wielki fałsz, obłuda, zakłamanie, dużo niezgody, wzniosłe słowa, walka o władzę i nie oszukujmy się, o kasę też.
Nawet my zwykli Polacy zostaliśmy podzieleni na lepszy i gorszy sort.

Ja należę do tego gorszego sortu i jest mi z tym dobrze nigdy nie głosowałam na PiS i nigdy nie zagłosuję.
Ta partia polityczna nie jest w stanie mnie do siebie przekonać.

11 listopada- Święto Niepodległości.
Każdy to święto obchodził po swojemu.

Jedni uczestniczyli w marszach z pobudek czysto patriotycznych a drudzy poszli na marsze w innym celu.
Podczas tych marszy były oczywiście rozróby i nie raz musiała interweniować Policja.
Podczas niektórych marszy były pokazywane nazistowskie symbole, została nawet spalona ukraińska flaga.
Takich oto mamy patriotów, nierzadko nie znających historii własnego kraju.

Dla niektórych z nich nie ma żadnych świętości ale ostro świętują (po swojemu) każde święto.
To było wszystko do przewidzenia więc postanowiłam, że w tym roku daruję sobie to wszystko.
To święto powinno być radosne, obchodzone wspólnie ponad podziałami politycznymi i z pewnością bez nienawistnych podtekstów.

Obejrzałam tylko króciutką wzmiankę w Tv i dzięki temu nawet nie wiem czy był odczytywany Apel Smoleński.
Może odpowie mi ktoś, kto zna odpowiedź na to pytanie?

Czy to, że aktywnie nie uczestniczyłam w obchodach tego święta i to, że nawet nie oglądałam relacji w Tv to znaczy, że mam w nosie to ważne dla naszego kraju święto?
Nie, kocham mój rodzimy kraj i nie wyobrażam sobie, że mogłabym na stałe mieszkać gdzie indziej.
Wielu moich znajomych wyjechało z kraju, mieszkają w różnych zakątkach na całym świecie.
Wyjechali za pracą, za przysłowiowym chlebem, za lepszym życiem.
I choć mieszkając tu, w Polsce, pracując jako pielęgniarka nie stać mnie na zagraniczne wakacje to nie zazdroszczę im tego.

Ja zdecydowanie nie jestem typem zazdrośnicy, która zazdrości komukolwiek pieniędzy czy innych dóbr materialnych bo choć ci co wyjechali z kraju mają pewnie lepsze warunki pracy i życia to okupili swoją decyzję zostawieniem swojej najbliższej rodziny.
Niby mamy do dyspozycji wspaniałą technologię typu Skype, Viber, Messenger czy WhatsApp.
Ale czy to jest to samo co rozmowa twarzą w twarz?
No nie, nie da się tego porównać.

Przez Skype czy też innego rodzaju komunikator nie możemy nikogo przytulić w ramach pocieszenia, nie możemy nikogo odwiedzić w szpitalu, czy zapalić znicza na grobie.
Czasem odległość jest zbyt duża żeby móc odwiedzić swoją mieszkającą w Polsce rodzinę chociaż raz w roku, choćby na święta.
Ale cóż, takie są teraz realia więc dobrze, że jest coś takiego jak Skype bo w sumie jest to dużo lepsze niż rozmowa przez zwykły telefon.
Można się chociaż zobaczyć, można obserwować jak rosną wnuki, można się nawet wspólnie napić wódki
Można chociaż wirtualnie spędzić ze sobą czas.

Zdaje się, że pod koniec troszeczkę odbiegłam od tematu


Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji