Zespół naczyń połączonych

Przy dzisiejszej kawie miałam niezwykłą lekturę.
Przeczytałam wywiad z dyrektorem jednego ze szpitali.
W wywiadzie pada wiele ciekawych i dociekliwych pytań ale jeszcze więcej interesujących odpowiedzi.

W szpitalu klauzulę opt-out wypowiedziało ponad 40% lekarzy rezydentów oraz kilkunastu  specjalistów, w związku z tym jest problem z domknięciem grafiku. Luty i marzec będą miesiącami przełomowymi. Dyrektor niechętnie ale jeśli będzie musiał to wybierze "mniejsze zło" i wprowadzi system pracy równoważnej czyli pracę zmianową. O ile w przypadku pielęgniarek praca zmianowa zdaje egzamin to w przypadku lekarzy jest to absurdalny pomysł.
Załóżmy że jest operacja.

Zbliża się koniec czasu pracy, przychodzi drugi lekarz i ma kończyć operację, którą zaczął ktoś inny ale najpierw, ten lekarz co dopiero przyszedł musi się rozeznać co to za pacjent, jakie ma obciążenia zdrowotne, co mu dolega i co mu trzeba skończyć operować, trzeba się zapoznać z wynikami badań typu Rtg, CT czy MRI. W tym czasie, na stole operacyjnym rozkrojony pacjent cierpliwie czeka aż lekarz skończy wertować dokumentację medyczną.
Operacja szczęśliwie dobiega końca. Pacjent przeżył.
Który lekarz będzie odpowiadał za ewentualne komplikacje po zabiegu?
Ten co zaczął?
Czy ten co skończył?
Jasne, dyrektor powie że pacjent może poczekać na nowego lekarza.
Czy pacjent "na ostro" ma czekać na lekarza, który za godzinę przyjdzie do pracy? Godzina w niektórych przypadkach może oznaczać utratę życia.

Jeszcze większym absurdem jest praca jednego lekarza na kilku oddziałach. To pomysł byłego już Ministra Zdrowia. Pomysł, który w przypadku tego szpitala dyrektor także rozważa wdrożyć, znowu w imię "mniejszego zła".
Neurochirurg pójdzie odebrać poród.
Laryngolog zoperuje kolano.
Ginekolog zrobi gastroskopię.
Opiekę nad pacjentami będą sprawowały tylko pielęgniarki, przecież można je jeszcze bardziej obciążyć pracą i odpowiedzialnością. Nic nie powiedzą, zgodzą się na wszystko, potrafią wiele bo są wykształcone więc można ich wiedzę i umiejętności wykorzystać, wystarczy zwiększyć zakres obowiązków i uprawnień. Wszystko do załatwienia odpowiednią ustawą i jednym podpisem Prezydenta.

Ale...
W tym samym szpitalu są olbrzymie braki pielęgniarskie i tu także jest problem z domknięciem grafiku, ale o braku pielęgniarek już się nie mówi. Pielęgniarska pensja zatrzymała się na poziomie z 2008 roku, zmniejsza się stawki kontraktowe, zmniejsza się obsadę pielęgniarską na oddziałach tym samym pozwalając aby dyżur pełniła tylko jedna pielęgniarka.
Wszystkie te czynniki powodują, że do pracy nie ma chętnych. I szczerze mówiąc wcale mnie to nie dziwi.

Pomysły dyrekcji wdrożenia nowych rozwiązań nie są mniejszym złem bo w połączeniu z jednoosobową obsadą pielęgniarską są olbrzymim złem, narażającym pacjentów na ogromne niebezpieczeństwo.
Takie rozwiązanie na kilometr śmierdzi prokuratorem.

System jest do dupy i to wszyscy wiemy. Trzeba wiele zmienić tylko nikomu się nie chce, lata zaniedbań i lekceważenia przez kolejne rządy  wymagają olbrzymich zmian i nie oszukujmy się, także nakładów finansowych a na to jak zwykle nie ma funduszy. Stać nas na kosztowne miesięcznice smoleńskie a nie stać nas na zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego własnych obywateli. Aż przykro na to wszystko patrzeć, a już tym bardziej w tym uczestniczyć.

Nie ma komu pracować, nie ma komu zająć się pacjentami w sposób jaki tego oczekują i w jaki wymaga stan ich zdrowia.
Brak lekarzy, brak pielęgniarek, rejestratorek medycznych, salowych, sanitariuszy i wielu, wielu innych ludzi wykonujących zawody medyczne jednak wywiad, którym zaczęłam ten dzisiejszy i jak zwykle długi wpis dotyczył przede wszystkim lekarzy rezydentów, którzy jak wiemy wypowiedzieli klauzulę opt-out.
Tylko o lekarzach jest głośno.
Tylko jak nie ma lekarza to dyrektorzy panikują i straszą, że będą zamykali poszczególne oddziały.
Czy lekarz jest jedynym zawodem o który warto walczyć?
Czy reszta pracowników jest nieważna i niepotrzebna?
Lekarz, sam, bez całego sztabu innych  zawodów medycznych nie jest w stanie zbyt wiele zdziałać.


System opieki zdrowotnej to nie tylko lekarze. To oczywiste.
To też pielęgniarki, położne, ratownicy medyczni, fizjoterapeuci, salowe, sanitariusze, laboranci, technicy, diagności, farmaceuci, dietetycy, opiekunowie medyczni.

Jesteśmy zespołem naczyń połączonych, razem tworzymy krwioobieg szpitala i jeżeli na którymś etapie naczynie się przerwie (czytaj zabraknie pracownika) to ucierpi na tym pacjent. Dla serca (stosując tą przenośnię mam na myśli pacjenta) każde naczynie jest ważne, zarówno te najcieńsze, żylne jak i te najważniejsze, bezpośrednio doprowadzające do niego krew.
Aby pacjent był bezpieczny należy zwiększyć liczbę połączeń naczyniowych, trzeba zwiększyć liczbę pracowników ale żeby znaleźli się chętni do pracy trzeba podnieść pensje, czego z kolei nie da się zrobić bez zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia.
Tymczasem dzieje się zupełnie odwrotnie. Na personelu medycznym się oszczędza co skutkuje przerwaniem wytworzonych połączeń naczyniowych. Skutki tych działań będą tragiczne.
Z braku właściwej opieki serce pęknie na milion kawałków.

Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji