Koronawirus jest dla świata olbrzymim wyzwaniem ale czy tylko on?

Jeszcze do niedawna byliśmy biernymi świadkami tragedii rozgrywającej się w Chinach.
Śledziliśmy ją w kapciach, z ciepłą herbatą w rękach i być może bez większych emocji, zupełnie jakbyśmy oglądali film "Epidemia" z Dustinem Hoffmanem w jednej z głównych ról.
A teraz, "wróg" stoi u polskich bram.
Na interaktywnej mapie zarażeń koronawirusem COVID-19, którą możecie zobaczyć tutaj  wyraźnie widać, że na obszarze Europy przybywa czerwonych kropek i zaczynają się pojawiać coraz większe czerwone, rozlane plamy.

 Screen mapy z potwierdzonymi zachorowaniami

Nie mam pojęcia jakim cudem Polska, pomimo powrotów wielu naszych rodaków z miejsc, gdzie na mapie jest najwięcej czerwonych plam nie ma jeszcze potwierdzonego przypadku zarażenia koronawirusem, dlatego jestem skłonna przypuszczać, że MZ nie chcąc wywoływać paniki zwyczajnie nas okłamuje. Tak jak początkowo miało to miejsce w Chinach.
Załóżmy jednak że to prawda i faktycznie tak jest, że nasza selekcja ewentualnych chorych jest w 100% skuteczna, wszyscy przebywający w szpitalach ludzie mają ujemne wyniki testów, a monitorowanie stanu zdrowia osób potencjalnie zarażonych i przebywających w swoich domach przebiega właściwie. To oznacza, że wbrew powszechnym opiniom nasza ochrona zdrowia funkcjonuje doskonale, i może być wzorem dla innych wysoko rozwiniętych krajów, którym się ta sztuka nie udała.

Wobec twierdzeń MZ na tą chwilę nie mamy potwierdzonego przypadku COVID-19 ale to kwestia maksymalnie kilku dni jak wirus oficjalnie dotrze i do nas.
Nie tylko ja tak uważam.
Polacy zaczynają odczuwać strach a media tylko podkręcają gorącą atmosferę.
W aptekach, drogeriach i supermarketach półki z dezynfekcyjnymi preparatami do rąk są puste. Maseczek brak. Hurtownie zaczynają świecić pustkami, za to czarny rynek na Allegro kwitnie w najlepsze. Przebitka cenowa sięga 300% a i tak są nabywcy.
Ze sklepowych półek zaczyna znikać także suchy prowiant oraz butelkowana woda.
Ludzie robią zapasy. Jak na wojnę.
Istotnie, będzie to wojna, ale biologiczna a w tej wojnie przyda się zdrowy rozsądek, odpowiedzialne zachowanie i przede wszystkim mycie rąk przy czym warto też pamiętać, że najwięcej i to wszelakich zarazków mamy na ekranach swoich telefonów.

  Tak wyglądają sklepowe półki w  Rossmannie


Polska jest gotowa na "przyjęcie" koronawirusa. Tak od dłuższego czasu twierdzi nasze Ministerstwo Zdrowia. 

Tymczasem ludzie, widząc realny stan opieki zdrowotnej zwyczajnie się boją. Podawanie sprzecznych informacji, początkowe ignorowanie przez rząd problemu oraz brak konkretnych i jednakowych ogólnopolskich procedur w sytuacji epidemiologicznie kryzysowej tylko nasiliło ten strach.
Absolutnie rozumiem panikę jaka się wśród ludzi pojawia i gdybym nie była pielęgniarką pewnie też bym się bała, ale nie z takimi zarazami miałam w swojej pracy do czynienia, jakoś do tej pory żyję i nic nie "załapałam".
W zasadzie boję się tylko jednego i nie wiem, czy rząd wziął tą kwestię w ogóle pod uwagę, nie mam tu oczywiście na myśli mojego niepokoju. Chodzi o epidemię (tfu-tfu) jaka ma miejsce we Włoszech ponieważ moim zdaniem, wystąpienie zachorowań o takim rozmachu jest u nas wysoce prawdopodobnym scenariuszem, zwłaszcza w dużych miastach gdzie funkcjonuje komunikacja miejska i ludzie stoją obok siebie upchnięci jak sardynki w puszcze.
Na taki rozmach na 100% nie jesteśmy przygotowani.
Doskonale znam szpitalne realia i wiem, jak szpitale każą oszczędzać szczególnie na odzieży ochronnej dla personelu.
Zabraknie nam wszystkiego. Leków, sprzętu i środków ochrony osobistej.
Dla pacjentów zakaźnych powinny być wyodrębnione izolatki i oddzielny personel. Postawienie parawanu i przyklejenie na ramę łóżka kartki z napisem "Reżim sanitarny" to stanowczo za mało.
Przyda się nam wdrożenie procedury leczenia wodą święconą ponieważ personelu w szpitalach z pewnością mamy za mało.

Każdy z nas, widząc rozmiar zachorowań we Włoszech, które z każdym dniem rosną lawinowo ma mnóstwo pytań które nasuwają się same.
Rząd wziął się w końcu za robotę i będzie walczył z koronawirusem przez kable łącznościowe.
NFZ uruchomił infolinię czynną całą dobę przez 7 dni w tygodniu.
W razie wątpliwości możecie dzwonić pod numer 800-190-590.

SARS-Cov-2, nawet pokonany może się stać patogenem sezonowym i z czasem nauczymy się z nim żyć, tak na spokojnie i bez większych emocji.
Tak jak wirusem grypy, którego wciąż bagatelizujemy.

Covid-19 jest dla świata olbrzymim wyzwaniem, ale czy tylko on?

Epidemiolodzy przewidują, że do 2050 roku najczęstszą przyczyną zgonów nie będą choroby nowotworowe.
Będę to właśnie zakażenia.
I trudno się z tym nie zgodzić ponieważ...

Stworzyliśmy "superbakterie" oporne na antybiotyki a gro ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy ze swojego nosicielstwa, ponieważ w części przypadków przebiega ono bezobjawowo.
Te bakterie to Klebsiella pneumoniae typu New Delhi, KPC oraz OXA-48.
Klebsiella pneumoniae to pałeczka wywołująca zapalenie płuc a należąca do grupy bakterii jelitowych. W normalnych warunkach nie jest jakoś szczególnie groźna bo fizjologicznie występuje na naszej skórze, zamieszkuje nasz przewód pokarmowy, a jej największe skupiska znajdują się w naszych jelitach. Powstało jednak kilka bardzo niebezpiecznych szczepów, które w sprzyjających warunkach są bardzo zakaźne i mogą doprowadzić do epidemii. Szczepy te powstały w wyniku mutacji tworząc z Klebsielli superbakterię.
Szczep New Delhi, który jest najgroźniejszy z wymienionej powyżej trójki to w zasadzie gen odporności na antybiotyki tzw ostatniej szansy. W przypadku dostania się go do krwi bardzo często dochodzi do sepsy, czyli ogólnoustrojowego zakażenia organizmu. Śmiertelność jest wówczas bardzo wysoka bo wynosi 50%.
Szczep KPC posiada enzym, który rozkłada na czynniki pierwsze praktycznie wszystkie aktualnie dostępne antybiotyki powodując ich nieskuteczność. W przypadku KPC w zasadzie jedynym antybiotykiem jaki może zadziałać jest kolistyna, jednak posiada ona mnóstwo skutków ubocznych.
Ze szczepem OXA-48 jeszcze się nie spotkałam ale też jest to enzym działający jak w przypadku KPC. Obecnie brak skutecznych metod leczenia OXA-48.
Wszystkie te szczepy mogą bytować w organiźmie człowieka przez wiele lat. Mogą także przenosić swoje niebezpieczne właściwości innym bakteriom.
I tu właśnie tkwi prawdziwe niebezpieczeństwo.
Na to nie byliśmy przygotowani i co najgorsze, nadal nie jesteśmy.

Co kilka lat pojawią się wirusy, które sieją strach wśród ludzi bo nie potrafimy sobie z nimi poradzić.
W 2003 roku dużym zaskoczeniem było pojawienie się u ludzi wirusa ptasiej grypy.
W 2009 roku był to wirus A/H1N1 popularnie nazywany świńską grypą. Spowodował on światową pandemię i zgon prawdopodobnie około 500 tysięcy osób.
Obydwa te wirusy krążą nadal i dają o sobie znać co jakiś czas.
Nie można też zapomnieć o SARS i eboli. One także zebrały swoje śmiertelne żniwo.
No i "zwykła" grypa. Choroba sezonowa którą w dalszym ciągu bagatelizujemy a która prowadzi do bardzo poważnych powikłań zdrowotnych.

W wyniku działań ruchu antyszczepionkowców coraz więcej rodziców unika szczepień własnych dzieci.
W Polsce, od października 2018 roku daje się zauważyć znaczny wzrost zachorowań na odrę, czyli chorobę wysoce zakaźną.

Na koniec krótkie podsumowanie.
Za kilka lat zapomnimy o COVID-19 i przestaniemy masowo robić testy wykrywające tego wirusa bo pojawi się coś nowego, i coś bardziej groźnego.
Aż strach pomyśleć jakie choroby jeszcze powrócą i jakie patogeny się zmutują powodując kolejne poważne epidemie i pandemie.
Mamy XXI wiek a ludzie nadal nie myją rąk, nawet po wyjściu z toalety więc pod tym kątem jesteśmy na etapie kamienia łupanego dlatego mam apel.

                    Ludzie!

                Myjcie ręce!

Bo bez tego żadne maseczki was nie ochronią. 


Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji