K2 jest przepiękna i dostojna. Czy nadal pozostanie niezdobyta?

Zdobycie dotychczas niezdobytego to marzenie każdego himalaisty i każdy kto posiada tą wielce ektremalną pasję chciałby, aby jego nazwisko złotymi zgłoskami zapisało się w historii światowego himalaizmu.

K2 to drugi pod względem wysokości szczyt na ziemi i ostatni ośmiotysięcznik niezdobyty zimą, a który stał się naszą polską obsesją, jak dotąd tylko Polacy i Rosjanie byli na tyle "porąbani" aby atakować szczyt K2 w czasie zimy. Żadna z trzech dotychczasowych zimowych wypraw nie zakończyła się jak dotąd powodzeniem a wielu z tych śmiałków, którzy próbowali dokonać niemożliwego przypłaciło swoją pasję najwyższą z możliwych ceną, zapłacili za to swoim życiem.

Właśnie trwa kolejna polska wyprawa z którą poniekąd wiąże się nie tak dawna akcja ratunkowa Tomka Mackiewicza i Elisabeth Revol, gdyż brali w niej udział wspinacze obecnej wyprawy na K2.
Od czasu pamiętnej akcji na Nanga Parbat którą jak wszyscy Polacy śledziłam z wielka nadzieją ale i niepokojem zaczęłam się bardziej interesować himalaizmem.
Obecnie kibicuję naszej Narodowej Zimowej Wyprawie na K2.
Kibicuję, choć nie rozumiem tej pasji która w dużym stopniu naraża życie człowieka ale szanuję wolność wyboru każdego z nas. Śledzę doniesienia o panującej pogodzie i czytam dzienniki pokładowe pisane przez członków wyprawy. A dzienniki czyta się z zapartym tchem, ktoś ma duży talent do opisywania i przekazywania towarzyszących wyprawie emocji.

                                                        Fot. K2

K2 nie jest łaskawe dla Polaków. Spadające kamienie powodujące kontuzje typu pęknięta kość przedramienia czy złamanie nosa. Zsuwające sie lawiny śnieżne i kiepska pogoda. To wszystko wymusza konieczność zmiany trasy i przesuwa termin ataku szczytowego.
Niektórzy są narwani i niecierpliwi a tu trzeba podejść do tematu spokojnie, aby nikogo nie narazić na jeszcze  większe niebezpieczeństwo, trzeba zregenerować nadwątlone siły i minimalizować niepotrzebne ryzyko na tyle, na ile się tylko da.
I nagle, Denis Urubko nikogo wcześniej nie powiadamiając i nie biorąc ze sobą radiotelefonu idzie sam.

Urubko, ze względu na akcję na NangaParbat był, jest i zostanie dla mnie bohaterem i to się nie zmieni lecz jego dzisiejszą decyzję o próbie samodzielnego zdobycia szczytu K2 uważam za szczyt egoizmu.
Nie rozumiem tej decyzji gdyż wybrali się jako grupa, przygotowywali się do tego wspólnego projektu przez długi długi czas, były plany, które każdy decydujący się na taką wyprawę chcąc nie chcąc akceptuje i taka samowolna partyzantka jest nie fair w stosunku do pozostałych członków ekipy.
Jestem rozczarowana i mam mieszane uczucia ale niech wraca cały i zdrowy. Żal tylko ekipy która została na "lodzie" a najbardziej szkoda mi Adama Bieleckiego, z którym tworzyli zgrany duet co pokazali w brawurowej akcji pod Nanga Parbat. Zadziwili cały świat. Byli jak lodowe pająki na białej od lodu i śniegu, praktycznie pionowej kamiennej ścianie. To było niesamowite i trudno uwierzyć, że własne ego Denisa wzięło górę nad rozsądkiem i lojalnością wobec całej ekipy.
Dramatyzmu dodaje fakt, że wyszedł bez radiotelefonu co moim zdaniem jest przykładem buty, totalnej głupoty  i zbytniej pewności siebie. Nikt nie wie co się z nim obecnie dzieje i nikt też nie otrzyma komunikatu z prośbą o ewentualną pomoc. Będzie musial zejść sam albo niestety go znajdą.
Obawiam się tylko, że ta jego wyprawa samotnego wilka rozbije cały plan i uniemożliwi wejście pozostałych uczestników tej wyprawy, która miała być zwieńczeniem dotychczasowych osiągnięć naszych himalaistów. Oni wszyscy marzą o rozdziewiczeniu K2 w zimie a czasu jest na to coraz mniej.

K2 jest przepiękna i dostojna a jej ogrom powoduje ciarki na moich plecach. W obliczu natury tak potężnej i nieprzewidywalnej człowiek jest tylko nic nie znaczącym marnym pyłkiem.
Tu nie można epatować zbytnią pewnością siebie, potrzeba przede wszystkim pokory, logicznego myślenia i twardej oceny bieżącej sytuacji, która ze wzgędu na panujące warunki potrafi się dynamicznie zmieniać, zupełnie jak w kalejdoskopie.
Tu nie ma miejsca na błąd.
Popełnisz błąd i możesz zostać na górze na zawsze. Jak Tomek Mackiewicz.
To brutalna prawda ale chyba każdy himalaista zdaje sobie sprawę z tego, że z powodu fatalnej pogody pomoc może nie nadejść albo że nadejdzie zbyt późno.

Czy da się zdobyć tą górę w pojedynkę, bez wsparcia i asekuracji drugiej osoby?
Czy K2 nadal pozostanie niezdobyta?
Odpowiedzi na te nurtujące pytania poznamy już wkrótce.

Komentarze

Pozostaw komentarz do posta. Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Popularne posty z tego bloga

Pielęgniarki na poważnie i na wesoło cz.I

Dupek przeważnie pozostanie dupkiem i koniec kropka

Ta opowieść to nie bajka, to prawdziwy dzień pracy pielęgniarki znany mi z autopsji